niedziela, 3 lipca 2016

To, co zowiem "Moaną" / Pod inną nazwą równieby obrażało

O "Moanie", nadpływającym z daleka tytule Disneya, wiadomo wciąż niewiele: że jest, że zobaczymy go w listopadzie, że tytułowa bohaterka wyrusza na podbój niezbadanej jeszcze Oceanii. I tyle. Mimo to, film budzi spore zainteresowanie, głównie ze względu na lokalizację i to, że Disney wreszcie ma księżniczkę pochodzącą z Pacyfiku (sorry Lilo, ty jesteś z plebsu). 
Wydawałoby się, że przy tak znikomej liczbie materiałów promocyjnych chwilowo nie powinno być żadnych problemów (nawet zważywszy, że twórcom dyszy na karku armia SJWojowników, którzy tylko czekają na pretekst do rozszarpywania gardeł), a tymczasem są już dwa takie konkretne.

PROBLEM TECHNICZNY
W Europie nie będzie wyświetlana "Moana". To kara producentów za naszą kolonialną przeszłość. 


Żarcik. 
Okazało się, że "Moana" jest już od lat nazwą zastrzeżoną (chyba przez siakąś firmę od perfum?) w większości krajów europejskich, w tym w Polsce - stąd zmiana tytułu na "Vaiana", by uniknąć nieprzyjemności okołoprawnych. Oba imiona mają podobne znaczenia: "moana" w hawajskim i maoryjskim znaczy "ocean; głęboka woda",  "vaiana" - "wodę z jaskini" w tahitańskim.
Tak swoją drogą, we Włoszech od początku film miał zostać przechrzczony na "Oceania", jako że imię Moana kojarzy się głównie ze słynną aktorką pornograficzną, Moaną Pozzi, w sumie dość barwną postacią.

PROBLEM KULTUROWY
O filmie wiadomo niedużo, ale wiele wskazuje na to, że twórcy bardzo troszczą się o przyzwoite zaprezentowanie mieszkańców wysp pacyficznych, żeby ogólnie wyrwać się z tego schematu "wszystko w kinie robią biali Amerykanie" i ogólnie zrobić tak, żeby było dobrze: tytuł bazuje na polinezyjskiej mitologii, Moanie głos podkłada Hawajka Auli'i CravalhoMāuiemu (o którym za chwilę) - Dwayne Johnson (który jest samoańskiego pochodzenia), za muzykę odpowiedzialny będzie m.in. zespół Te Vaka (to oni śpiewają w trailerze) i Lin-Manuel Miranda (którego rodzice są co prawda z Portoryko, ale okej, to wciąż PoC), przy scenariuszu pracuje Taika Waititi (tak, ten gość od "Co robimy w ukryciu" <3). Mimo to, już jest pierwsze "no przecież ALE". 

Māui to półbóg, jedne z najsłynniejszych bohaterów mitologii Oceanii. Co wyspa, to inny zestaw legend (dla mnie wygrywa wszystko ta, w której Māui, chcąc załatwić ludzkości nieśmiertelność, zamienia się w robaka i próbuje wejść do ciała bogini śmierci przez jej waginę - tyle że skubana okazuje się mieć w tej waginie obsydianowe zęby, którymi biednego Māuiego rozgniata, co za koniec). Jednak najpowszechniej znane są dwie, choć powody zależnie od wersji są zawsze inne, ale skutek ten sam. W pierwszej Māui udaje, że łowi ryby, planując wydobyć spod wody dzisiejsze Hawaje - okłamuje braci, że złowił gigantyczną sztukę, której sam nie da rady wyciągnąć, rodzeństwo rzuca się do pomocy i wspólnymi siłami wydobywają nowy ląd na powierzchnię. 


Druga legenda mówi o tym, jak Māui użył swojego magicznego haka, Manaiakalani ("przybyły z nieba"), by złapać na niego słońce i zwolnić jego bieg, co by dzień trwał dłużej. Ten półbóg generalnie zrobił mnóstwo miłych rzeczy dla ludzi, ubijał potwory, podniósł niebo, by człowiek mógł stać prosto, próbował połączyć wyspy. Jego imieniem nazwano jedną z wysp, a jedną z konstelacji - Hakiem Māuiego (u nas znana jako Skorpion). Generalnie, postać ważna, znana i lubiana.

I ten właśnie Māui występuje także w "Moanie". 


Odezwało się sporo głosów, że ten projekt postaci jest obraźliwy dla Polinezyjczyków i nie godzi się, żeby półbóg był taki... spasiony? Jenny Salesa, członek nowozelandzkiego parlamentu, napisała na swoim fejsie, że reprezentowanie czegoś takiego szerokiej publiczności jest niedopuszczalne i umacnia stereotypy dotyczące nadwagi mężczyzn z wysp (stereotypy stereotypami, ale wg badań WHO mieszkańcy Pacyfiku mają ogromny problem z otyłością). Polityk udostępniła także post, który określa disnejowskiego Māuiego pół-hipopotamem, pół-świnią. Zadowolony też nie był Eliota Sapolu, samoański gracz rugby, który wrzucił na fejsa parę memów w tym temacie i napisał, że "Maui looking like after he fished up the Islands, he deep fried em and and ate em”. Rude. 
To te większe nazwiska, choć nie brakowało wśród niezadowolonych zwykłych śmiertelników. Szybko pojawiły się także głosy broniące designu: zwracano uwagę, że półbóg wygląda potężnie, na silnego gościa gotowego na konkretną akcję, przy tym radosnego i o łagodnej naturze, nie ma w nim nic z kanapowego lenia o kiepskiej kondycji. Wielu osobom nie spodobało się wykluczanie osób przy kości i cieszyli się, że Māui nie jest szczupłym bożyszczem jak z okładki. 


Jak na razie Disney nie skomentował tej kontrowersji. Nie dziwimy mu się, bo co tu można odpowiedzieć..

"Vaiana: Skarb oceanu" będzie miał premierę późnym listopadem tego roku. Patrzę na te przepiękne, czyste fale i dla samego widoku nie mogę się doczekać. 

 

Z wyrazami szacunku
Kazik

3 komentarze:

  1. W kwestiach kulturowych się nie wypowiem, bo nie czuję się zdolna w tym temacie.
    Jeśli zaś chodzi o zmianę imienia głównej bohaterki, to zastanawiam się jak będzie z powiązanymi produktami, jak to udźwigną. Na opakowaniach lalek pewnie podadzą zarówno Vaianę i Moanę, jak to przy innych zabawkach z księżniczkami, które mają różne imiona w różnych językach.
    No właśnie, księżniczki... Istnieje duża szansa, że Moana zostanie włączona do oficjalnej linii. Jestem ciekawa zarówno "księżniczkowego" wyglądu, jak i reakcji fanów. Afera z nowym lookiem Meridy trafiła chyba nawet do telewizji (choć nie dam za to głowy), a poszło tylko o odsłonięte ramiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że Moana zostanie włączona do szlachetnej linii brokatowych wybranek, i mam 99% pewności, że będzie jakaś drama. Czasem się zastanawiam, jak bardzo ludzie odpowiedzialni za to są oderwani od Disneya-Disneya i czy w ogóle oglądają jego filmy.
      Możesz dać głowę, afera z Meridą faktycznie była komentowana w mediach - choć nie tyle poszło o ramiona (które świeciły wszak nieprzystojnie i w filmie), co o przedobrzoną sukienkę, makijaż i głupie tłumaczenia ludzi za ten design odpowiedzialnych.

      Przyznaję, że niewiele mam do czynienia z zabawkami i lalkami z Disneya, więc pewnie do premiery filmu zapomnę o tym aspekcie - byłabym wdzięczna za update w tej sprawie, gdy nadejdzie już czas :)

      Z wyrazami szacunku
      Kazik

      Usuń
    2. Mnie nowy design Meridy nie przeszkadzał. Inaczej miałam z Mulan, która w wersji brokatowej była nierospoznawalna.
      Q o zabawkach Disneya wiem tyle, ile podpatrzę w sklepie z zabawkami. :-) A jeśli chodzi o tych od linii księżniczek, to chyba jednak po aferze z Meridą nabrali rozsądku, bo ostatecznie nie włączyli Anny i Elsy do szlachetnego grona wybranek (widać to po lalkach i innych zabawkack).

      Usuń